W połowie lat siedemdziesiątych żywą dyskusję na temat celowości dalszego doustnego leczenia cukrzycy spowodowały raporty grupy uniwersytetów amerykańskich, dowodzące większej umieralności z powodu powikłań naczyniowo-sercowych, głównie zawału mięśnia sercowego, wśród chorych leczonych zarówno pochodnymi sulfonylomocznika, jak i pochodnymi biguanidu w porównaniu z osobami, które były leczone albo insuliną, albo samą dietą. Tych obserwacji nie potwierdzono w innych ośrodkach diabetologicznych, m.in. także w badaniach retrospektywnych i przekrojowych przeprowadzonych na terenie Warszawy, i obecnie przeważa opinia, że o wynikach grupy uniwersytetów amerykańskich zadecydowały czynniki przypadkowe i niewłaściwa klasyfikacja. Zgodnie natomiast akceptowany jest pogląd, że nie każde działanie hipoglikemizujące jest równoznaczne z rzeczywistym działaniem przeciwcukrzycowym, jeżeli przez to ostatnie rozumie się przywrócenie fizjologicznego przebiegu tych wszystkich procesów metabolicznych, które w cukrzycy ulegają zaburzeniu.